Jak będzie cieplej zacznę ćwiczyć – bajeczka, która ma sporo kalorii

Końcówka zimy, wczesna wiosna cóż słyszę od moich pacjentów „Jak będzie cieplej zmotywuję się do ćwiczeń”. Przychodzi lato „Jak będzie chłodniej zacznę ćwiczyć…bo wie Pani …taki upał, nie da się żyć”. A dietetyk tylko kiwa głową i czeka na chłodniejsze dni, by pacjenci sami siebie oszukując stwierdzili, kurde zimno, deszcz i chlapa, ciemno, acha no..i smog! Zacznę, jak będzie cieplej…

O co mi chodzi? O motywację? Niekoniecznie, o to, że jeśli chcesz zredukować 5, 10, 20, 30 kg do odpowiedniej diety powinno się włączyć aktywność fizyczną. Niejednokrotnie podkreślam, że żeby zredukować 1 kg tkanki tłuszczowej musisz spalić 7 000 kcal, jakoś to trzeba zrobić. Oczywiście jeśli nie masz nadwagi lub kochasz każdy kilogram swojego ciała to teoretycznie wpis Ciebie nie dotyczy…ale jeśli jesteś osobą, która ma problemy hormonalne, mimo niskiej zawartości tkani tłuszczowej dalej coś Ci przeszkadza (np. sflaczałe ręce, dziwny brzuch, wiotkie nóżki – tu cytuję moich pacjentów), masz insulinooporność/cukrzycę…lub po prostu masz pracę siedzącą i nie chcesz żeby po 8 godzinach siedzenia bolały Cię plecy, to zalecenie włączenia umiarkowanej i regularnej aktywności dotyczą i Ciebie w okresie: wiosna, lato, jesień i zima.

Karmienie się wymówkami, że się nie da, nie jest to wykonalne pogrąża Cię tylko w Twoich problemach i myślę, że sztuką poznania siebie jest powiedzenie sobie wprost „O co Tobie chodzi?”
1. czy rzeczywiście nie masz czasu (naprawdę nawet po 30 min 3 razy w tygodniu? To co robisz z tym czasem?)
2. czy chcesz tak wyglądać jak teraz (nieważne czy masz nadwagę czy niedowagę), jeśli tak to po co się niepotrzebnie stresujesz (stres bardzo negatywnie działa na układ immunologiczny i mikrobiotę jelit)
3. czy się wstydzisz zacząć ćwiczyć…bo inni będą się patrzeć? Zacznij w domu, w zamkniętym pokoju, zamknij go na klucz żeby nikt nie wszedł, ćwicz kiedy dzieci są w szkole, a mąż w pracy – jakoś musisz zacząć. Idź na rower kiedy jest ciemno i chodzi mało ludzi np. godzina 21 – pamiętaj o odblaskach
4. czy powiem wprost, bo mało kto to pisze, mówi czy liczysz na cud, że to ktoś za Ciebie zrobi? Uwierz, za niedużą dopłatą chętnie wprowadziłbym taką usługę, ale zdajesz sobie sprawę, że jest to niewykonalne
5. bo się pocę – to normalne, że pot ścieka po tyłku, masz słabą kondycję i niestety często nadmiar kilogramów. Ale pocenie się to termoregulacja organizmu, tak, by przy wysiłku fizycznym gdzie wzrasta temperatura, wewnątrz Twojego organizmu była ona stała. Czy myślisz, że Majka czy Stoch się nie pocą? Lewandowska czy Chodakowska po treningu nie mają kropli potu? A masz prysznic i ręcznik? Po ćwiczeniach idź się umyj, z ręcznika możesz korzystać w czasie ćwiczeń
6. bo się męczę – to też normalne, wytrenuj mięśnie, rób to regularnie, potem będzie tylko i wyłącznie lepiej. Pamiętasz pierwszą wizytę, jak nalegałam na ćwiczenia i po 3 miesiącach, jak z dumą mówisz, że teraz przebiegasz bez wysiłku 5 km, da się? to tylko kwestia czasu i konsekwencji. Trzymałaś „deskę” 10 sekund, a teraz wytrzymujesz 3 minuty…super…wchodziłeś na 1 piętro dysząc w męczarniach, a teraz czwarte nie jest problemem? brawo…

Oczywiście, aby uzyskać fajny efekt, jeśli mówimy o redukcji ważna jest odpowiednia dieta, jeśli ćwiczysz, a Twoja gospodarka hormonalna idzie w prawo – Ty w lewo – to się nie dogadacie. Zrób dietetyczną „bazę” zacznij się potem ruszać i efekt będzie super, o czym przekonała się niejedna z moich pacjentek „ćwiczeiniewidzęefektu”.

Czy takie wymówki, tłumaczenie się przed sobą, nieznanie swojego organizmu, oszukiwanie się, oczekiwanie nierealnych efektów mają kalorie? Według mnie tak i to całkiem sporo. Mrożona kawa ze zdjęcia to ok. 250 kcal = mleko + syrop czekoladowy + espresso + lód, gdyby to tego dołożyć gałkę lodów to dolicz dodatkowe 200 kcal, acha jeszcze śmietana…bita, bo tak ładniej kolejne 100-150 kcal. Podliczmy wszystkie dodatki – 500-600 kcal wow…dużo. A teraz to spal (mi to zajęło ponad godzinę, po przejechaniu 17 km). Kawkę (bez lodów) z przyjemnością i bez wyrzutów sumienia wypiłam pod klasztorem w Tyńcu, gdzie akurat spojrzałam na mój pulsometr bo byłam ciekawa ile dzieli mój Gabinet od Tyńca.

Jeśli taką samą mrożona czekoladę pijesz 2-3 razy w tyg. podjeżdżasz pod nią samochodem, a nie z wykorzystaniem siły własnych mięśni to niestety Twoja masa ciała może się zwiększać. Jeśli zaproponowałam Ci dietę 1400 kcal, a Ty dodatkowo zjesz/wypijesz extra 500 kcal to gdzie ujemny bilans energetyczny, nie chudniesz, bo biorąc pod uwagę czystą matematykę, nie ma takiej możliwości. Nie jest też powiedzenie, że nie można, to już zależy od Ciebie, Ty ponosisz konsekwencje i wiesz czy jesteś fair w stosunku do siebie.

Tak, na rowerze było:
ciepło
gorąco (ale jak się jedzie na rowerze to fajnie chłodzi)
byłam w pracy i jeszcze po powrocie robiłam diety dla Was
musiałam przygotować posiłki na cały dzień (a tak naprawdę zabrałam chlebek owsiany, wodę i migdały)
gdybym miała dziecko, je owszem również uwzględniłabym ten plan
gdybym miała psa jego również przed pracą musiałabym wyprowadzić, no i wieczorem (czy dwa razy wystarczy?)
gdybym nie miała roweru wzięłabym rower miejski
gdyby było zimno ubrałabym się cieplej (wzięłabym moje ocieplane geterki z Biedronki za 50 zł nie musisz kupować tych za 150 zł)
gdybym nie umiała jeździć na rowerze pojechałabym autobusem i tam sobie pospacerowała
nie miałam czasu, jasne, że tak…zajęło mi to ponad 4 godziny z odpoczynkiem i piciem Podpiwku pod klasztorem, miałam dużo rzeczy do zrobienia, dużo diet, ale jakoś się „obrobiłam”. Do Tyńca nie jeżdżę codziennie i przede wszystkim chciałam, z własnej nieprzymuszonej woli tam pojechałam i miałam z tego frajdę. Wiedziałam też, że mój kolejny dzień będzie mocno stacjonarny.

Ale dosyć o mnie, jak Ty się na to zapatrujesz…Ty jesteś szefowa (lub szefu) i Ty decydujesz jak zaplanować swój dzień i w jakim celu robisz pewne rzeczy. Efekt jaki osiągasz na jakimkolwiek polu zależy od wkładu pracy jaki włożysz. Wysiłek (nie tylko fizyczny) jest o tyle ważny, że doceniasz swoją pracę i potem trudniej Ci się rozstać z fajnymi efektami. Znasz przysłowie „łatwo przyszło – łatwo poszło”, Dukan, głodówka, dieta MŻ, mono diety są fajne, ale nie uczą zmian nawyków żywieniowych i wszyscy, którzy recytują na ilu to dietach byli w tym samym wierszu potem recytują ile przytyli w efekcie jo-jo.

Ustalenie w obecnych czasach priorytetów jest trudne, wszystko jest ważniejsze od naszego zdrowia, profilaktyka znika, do głosu dochodzą emocje, chęć uzyskania szybkiego efektu. Sporo osób ma problemy z ustaleniem jednego konkretnego celu i konsekwentnej jego realizacji. Z końcem września rusza kolejna edycja kursu Intensywny Kurs Poznawania Siebie…przemyśl przez ten powyższy wpis i jeśli nie umiesz ustalać celów, realizować ich, stresujesz się i nie umiesz tego stresu rozładować, nie umiesz planować, nie wiesz jak wdrożyć ćwiczenia i dietę albo po prostu w trakcie ćwiczeń, które dla Ciebie przygotujemy chcesz bardziej poznać siebie to zapraszamy. Jedyny taki kurs w Krakowie, który prowadzi dietetyk i psycholog.