Dieta bezglutenowa
Zacznę od tego, że DIETA BEZGLUTENOWA to DIETA LECZNICZA. To nie jest dieta, w której ktoś postanawia nie jeść glutenu, bo chce schudnąć, czyli nie je pieczywa, a co z żytem, jęczmieniem, glutenem ukrytym w lodach, wędlinach, gotowych sosach i.t.p.? Osoby, które muszą stosować dietę bezglutenową w naszych czasach mają naprawdę ciężko, bo gluten jest praktycznie wszędzie, mało kto zdaje sobie sprawę, że nawet w komunikancie (komunii świętej, którą przyjmuje się w kościele) jest aż 25mg glutenu przy czym produkt bezglutenowy przetworzony charakteryzuje się zawartością glutenu nie przekraczająca 20 ppm (20mg na 1 kg) – proszę sobie przeliczyć 1 komunikant, a 1 kilogram….Producenci, aby uzyskać certyfikat przekreślonego kłosa, który wydaje Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej producentów żywności bezglutenowej mocno rozlicza z zawartości glutenu w ich produktach, więc jeśli taki certyfikat utrzymuje się przez lata to znaczy, że ta firma jest pewna i można bezpiecznie kupować ich produkty. Nie wystarczy informacja na opakowaniu: produkt bezglutenowy…Przytoczę moją historię: na targach „regionalnej żywności” przyciągnął moją uwagę pasztet z warzyw, a w zasadzie już z dalsza widoczne hasła „bezglutenowy”. Podeszłam do stanowiska i pytam czy ma on certyfikat przekreślonego kłosa, czy tylko jako, że jest z warzyw (naturalnie bezglutenowego produktu) takie hasło widnieje. Pani nie wiedziała, jakiś certyfikat ma (ale jaki?), kupiłam na spróbowanie (dosyć smaczny, ale ja robię lepszy:) i czytam skład: warzywa (marchew, seler…), MĄKA PSZENNA, przyprawy. Czy taki produkt można nazwać bezglutenowym? Odchodząc od stanowiska słyszałam komentarz „Co to za różnica?” ZASADNICZA, bo osoba na diecie bezglutenowej nie może jeść pszenicy, bo pszenica = gluten = uszkadzanie kosmków jelitowych = gorsza przyswajalność składników odżywczych = zmiany neurologiczne = większe prawdopodobieństwo zachorowania na inne choroby autoimmunologiczne = anemia = to zmiany skórne w skórnej odmianie celiakii choroba Duhringa = niepłodność = wcześniejsza osteoporoza = biegunka = spadek masy ciała = wymioty…czy wymieniać dalej? Coraz więcej dorosłych osób musi przejść na dietę bezglutenową, pojawia się szok, pytania „co ja teraz będę jadł?” Z niewiedzy zaczynają jeść ryż i wafle ryżowe, chudną kilkanaście kilogramów co nie zawsze jest korzystne, bo przy gorszym wchłanianiu składników odżywczych doprowadza do dużych niedoborów i jeszcze większego osłabienia organizmu, aż wreszcie trafiają do dietetyka (np.do mnie) i dowiadują się, że nie jest tak źle, bo mamy dosyć szeroki asortyment. Oczy zaczynają się powiększać jak zaczynam wymieniać: sorgo, komosa ryżowa (qiunoa), teff, canihua, ryż czarny, ryż czerwony, kasza jaglana, kasza gryczana, tapioka, mąka z kasztanów, mąka kokosowa, mąka z ciecierzycy, mąka z quinoa, a także asortyment gotowych produktów bezglutenowych, na których chciałbym się skupić. Czy warto je kupować czy nie? Ile osób tyle opinii. Oczywiście zgadzam się z tym, że lepiej jest upiec samemu chleb z różnych bezglutenowych mąk, jeszcze z dodatkiem np.ziaren lnu, pestek dyni. Tylko, że jak trafia do mnie zszokowana osoba, która nie ma pojęcia o tym gdzie jest gluten, nie umie piec (jeszcze nie umie…) od czegoś musi zacząć. Stopniowo oswajam pacjenta z dietą, zapoznaje z asortymentem, uczę z czego powinien korzystać i jak sobie radzić podczas wyjazdu, podczas zakupów, albo gdy nie miał czasu, siły upiec przykładowego chleba. Uważam, że wszystkie osoby na diecie bezglutenowej powinny mieć bazę gotowych produktów bezglutenowych, żeby w razie czego po nie sięgnąć. Ostatnio znajoma na diecie bezglutenowej wspomniała, że jedzie do swoich znajomych i oni już jej zapowiedzieli, że kupili zapas pieczywa bezglutenowego, żeby miała co jeść. Jeśli jest w domu, sama piecze taki chleb. Czy dobre posunięcie? Uważam, że tak. Na czas wyjazdów można korzystać z gotowców. Ponieważ dużo rzeczy testuje na sobie zabrałam kiedyś na wyjazd tygodniowy chleb bezglutenowy, który upiekłam z mąki gryczanej, kasztanowej i z ciecierzycy. Po 2 dniach wyjadałam ten chleb łyżką, bo tak się pokruszył. Tak, nie było glutenu, który nadaje piękną sprężystość i trzyma szkielet takiego produktu. Tu uważam, że gotowe chlebki wygrywają (przy okazji są hermetycznie zamknięte, mają dłuższą datę ważności i można je kupić w coraz większej ilości sklepów spożywczych nawet w małych miejscowościach).
Na obiad nie jest problem wybrać warzywa, kaszę gryczaną lub makaron bezglutenowy lub 100% gryczany, mięso, strączkowe lub nabiał lub pójść do restauracji w której serwują dania bezglutenowe (pod warunkiem, że taka jest w danej miejscowości wypoczynkowej. Listę znajdziecie na http://www.celiakia.pl/kategoria/nowosci-na-rynku/restauracje/). Uważam, że dobrym rozwiązaniem, jeśli masz do dyspozycji na miejscu noclegowym kuchnie zabranie mieszanki na pyzy, kopytka i kluski. Ich przygotowanie jest bardzo szybkie, wystarczy miska, łyżka, woda, garnek do gotowania. Oczywiście możesz obrać, ugotować ziemniaki, utłuc je, dodać skrobi ziemniaczanej i ulepić kopytka, tylko, że stwierdziłam jestem na urlopie, mam tylko tydzień, nie chce tyle czasu spędzać w kuchni…W domu oczywiście, żeby nie było wątpliwości jestem za samodzielnym przygotowywaniem takich dań.
Kupuję czasami różne gotowe produkty bezglutenowe i przygotowuję z nich dania, mimo że nie muszę stosować diety bezglutenowej i te produkty są dosyć drogie, bo uważam, że obowiązkiem dietetyka jest przetestowanie na własnej skórze, a raczej podniebieniu różnych rzeczy, wskazanie pacjentowi rozwiązania, tak, aby nie stresował się, że na wyjeździe musi wyłamać się z zaleceń. Bo pacjenci są różni, ktoś umie i lubi gotować, ktoś nie przepada za tym. Niestety w diecie bezglutenowej jest tak, że posiłki powinny być w większości przygotowane od półproduktów, samodzielnie, żeby mieć pewność, że nie ma tam dodatku wspomnianej wcześniej mąki pszennej czyli glutenu.
A więc kolejna moja propozycja na szybki „gotowiec”
Kluski śląskie w sosie szpinakowym
1/2 opakowania mieszanki na pyzy, kopytka i kluski BEZGLUTEN (składniki mieszanki to: płatki ziemniaczane, skrobia ziemniaczana, cebula suszona), z całości opakowania wychodzi dużo klusek więc podzieliłam ciasto na dwie porcje.
400 ml zimnej wody
ja dodałam jeszcze do ciasta żeby było bardziej aromatyczne bazylię i pieprz czarny
Mieszankę wsyp do naczynia, dodaj wodę, przyprawy i dobrze wymieszaj do uzyskania jednolitej masy ( w domu zrobiłam to mikserem z hakami do mieszania). Z ciasta uformuj kluski śląskie. Gotuj w lekko osolonej wodzie ok. 4-5 minut.
Sos szpinakowy
szpinak świeży lub opakowanie mrożonego szpinaku w liściach
1 cebula
2-3 ząbki czosnku
2-3 łyżki oleju
przyprawy: sól, pieprz czarny
Cebulę pokrój w drobną kostkę. Liście szpinaku umyj pod bieżąca wodą, odsącz. W naczyniu rozgrzej olej, dodaj cebule, zeszklij, dodaj liście szpinaku i duś kilka minut. Pod koniec dodaj czosnek przeciśnięty przez praskę (lub jeśli jesteś na wyjeździe i nie masz praski, drobno go posiekaj). Jeśli korzystasz ze szpinaku mrożonego: zeszklij cebulkę, dodaj szpinak i duś dopóki się nie rozmrozi, a powstała woda nie odparuje. Dopraw do smaku, dodaj czosnek i dodaj przygotowane wcześniej kluski.
Smacznego!