Przekonania, nie tylko w odchudzaniu

Przekonania, nie tylko w odchudzaniu

Przekonania, każdy z nas je ma, czasami ułatwiają nam życie i sprawiają, że jesteśmy osobami, które wybijają się w danej dziedzinie, a czasami jesteśmy ich więźniami i nie możemy iść dalej.

Nasze przekonania: Uważaj, bo cię przewieje. Umrę bez słodyczy. Nie uda mi się odchudzić. Ja nie umiem sobie tego odmówić. Muszę się martwić o to, o tamto. Ja się sama nie zmotywuję do ćwiczeń. Na Wigilię muszę zrobić dwanaście dań. Będzie mi zimno. Jak wejdę do zimnej wody to zamarznę. Nie obniżę temperatury w domu, bo zmarznę. Będę całe życie gruba. Nie jestem w stanie zmienić tego, że podjadam między posiłkami. Muszę zjeść do końca, jedzenia się nie wyrzuca.

Myślę, że zaryzykuję tezę, iż jesteśmy więźniami naszych przekonań i niestety, to one często nie pozwalają pójść o krok dalej. Paraliżują, ale też z drugiej strony są bardzo wygodne, bo przecież nie muszę nic zmieniać, bo jestem przekonana/przekonany o tym, że i tak nie dam rady.

W gabinecie często pracuję z przekonaniami moich pacjentów. W procesie odchudzania oraz całym procesie leczenia insulinooporności, SIBO czy zespołu jelita drażliwego jest to bardzo ważne, często trzeba stawić czoła wielu trudnym tematom. Aby efekt zmian był trwały należy zmienić swoje przekonania i przyzwyczajenia, często, aby wyjść z choroby rewolucja w życiu musi zajść nawet o 180 stopni. Myślę, że nagrodą jest tego warta, bo który z pacjentów mający problemy z jelitami nie chciałby zlikwidować wiecznego uczucia wzdęcia lub mieć jedno normalne wypróżnienie, zamiast wiecznego pobytu w WC? A pacjent, który całe życie się odchudza ma w końcu stabilną, prawidłową i co ważne – zdrową masę ciała.

Nasze przekonania wynosimy z domu. Jeśli dziecko cały czas słyszy pewną powtarzaną kwestie to jest przekonane o tym, że tak powinno być. Jako osoba dorosła ma wybór, dążyć tym przekonaniem, albo podjąć decyzję, że w swoim życiu działa inaczej. Jest to trudne, dlatego czasami warto sięgnąć po pomoc psychologa lub warto otaczać się osobami, które mają te przekonania, które chcemy wprowadzić w życie.

Przykład: Odchudzanie – otaczaj się osobami, które mają przekonane, że warto ćwiczyć, jeść 4-5 posiłków w ciągu dnia, a weekend warto iść na spacer zamiast siedzieć przed suto zastawionym stole i słyszeć „Dołóż sobie”. Dlatego grupy wsparcia dla osób, które się odchudzają są tak ważne, a jeśli rozpoczynasz zmiany wraz z partnerem, koleżanką jest łatwiej. Dla pacjentów bariatrycznych (osoby, u których otyłość leczy się chirurgicznie, które mają planowany zabieg zmniejszenia żołądka lub są po niej) są grupy, które pomagają im przejść cały proces. Fajne są też programy prozdrowotne, wyzwania na przykład „Wygraj siebie”, które organizowało CKIS w Skawinie, w których sprawowałam pieczę dietetyczną. 15 osób przez 3 miesiące pracowało nad redukcją masy ciała, razem spotykali się na treningach, wykładach i razem zmieniali swoje przekonania, na przykład to, że nie mają czasu na ruch. Jak się okazywało mieli, i to w normalnym trybie praca-dom-dzieci, bo żaden z uczestników nie miał tak długiego urlopu na odchudzanie.

Ćwiczenia – chcesz zacząć ćwiczyć idź na siłownię, tam są osoby, które są przekonane, że trzeba to robić. To u nich znajdziesz motywację do kolejnego treningu, a nie na internecie czy u osób, które mówią „Zostań w domu, bo i tak nie schudniesz” lub „Dziś odpuść, jest zimno, szkoda wychodzić”.

Nie zjem brukselki – tu będzie abstrakcyjny przykład, rodem z science-fiction, ale dlaczego nie? Gdyby nagle na świecie zapadła klęska żywiołowa i okazało by się, że brukselka jest jedynym warzywem, które rośnie to gwarantuję ci, że zjesz ją. Co lepsze, będziesz się delektować każdym jej listkiem. Jeśli wpadniesz do jaskini z workiem brukselki, do dyspozycji masz ciek wodny gwarantujący dostęp do świeżej wody i worek brukselki dostarczający jedzenia to również będziesz się nią zajadać i to ze smakiem, nie kręcąc nosem „niedobre”.

Nie wypiję niesłodzonej kawy – gdyby 1 kg cukru kosztował 500 zł to conajmniej 80 % społeczeństwa polubiło by małą czarną, bez cukru lub zmniejszyło ilość dodawanego cukru z 2 łyżeczek do 0,5.

Zabierając dziecku słodycze zabierasz mu dzieciństwo – dziecko może mieć całkiem fajne dzieciństwo bez syropu glukozowo-fruktozowego, pszenicy, barwników i konserwantów oblanych mleczną, rozpływająca się ustach czekoladą. Słodkie są też banany, mandarynki, rodzynki i daktyle. Dziecko nie zna smaku słodyczy dopóki mu nie podadzą tego opiekunowie. Dzieciństwo to też nauka nowych rzeczy, zabawa z rodzicami, oglądanie bajek – więc ze słodyczami czy nie, dalej istnieje.

Jak widzisz część przykładów jest oderwana z rzeczywistości, a cześć bardzo realna, ale wszystkie mówią o naszych przekonaniach. Zacznij myśleć inaczej, a wtedy pójdziesz krok do przodu. Nie bój się zmian, nowych rzeczy. Zmianę potraktuj z zaciekawieniem, obserwując reakcje swojego organizmu. Raczej nie grozi ci niebezpieczeństwo, o ile nie chcesz się przekonać czy upadek z 4 piętra nie skończy się urazem kręgosłupa czy śmiercią. Tego nie rób, zapewniam cię, że raczej nie skończy się to dobrze. Osobiście wykorzystuję to na wielu obszarach i da się tego nauczyć.

DA SIĘ TEGO NAUCZYĆ to podkreślam, bo większość uważa, że chęć do zmian swoich przekonań można wyssać z mlekiem matki. Nie, zmieniając swoje przekonania często musimy wyjść ze strefy komfortu, powalczyć i podyskutować trochę ze sobą, swoim wewnętrznym leniem i przede wszystkim zmianę swoich przekonań trzeba praktykować. Bo jeśli uciekniesz po pierwszej nie udanej próbie, to przekonanie „Nie uda mi się” pozostanie z tobą na długo i będzie funkcjonowało jako kolejne przekonanie. Czy musimy zmieniać swoje przekonania? Nie musimy. Może zostać tak jak jest. To nasza decyzja.

Moje przekonanie: Uda mi się przebiec 80 km. Oczywiście oprócz wiary w to, że się to uda potrzebne jest solidne przygotowanie, ale nie staje się na starcie dystansu ultra nie wierząc, że dotrzesz do mety. Wiarę w to, że się uda potwierdza praktyka czyli pokonywanie małych dystansów. 21 km. 42 km. 60 km. 80 km, wtedy 100 km też nie jest z reguły problemem. Nie przebiegniesz 80 km, jeśli twój dotychczasowy dystans to 10 kilometrów i tylko marzysz o takim dystansie. Buty na nogi i jazda na trening.

Moje przekonanie: Poprowadzę prezentację i wszystko będzie O.K. Ale najpierw trzeba praktykować, oswoić się z tym, że mówisz do ludzi. Inaczej jest na żywca inaczej on-line.

Moje przekonanie: Wejdę na swój najwyższy szczyt 3630 m.n.pm.m. Ale najpierw praktyka. Turbacz. Babia Góra. Rysy. Trzeba się oswoić z wysokością i nabrać formy.

Moje przekonanie: Opanuję wiedzę z zielarstwa i fitoterapii. Ale najpierw praktyka. Czyli uczestnictwo w zjazdach i systematyczne zakuwanie.

Moje przekonanie: napiszę post o przekonaniach i przynajmniej jedna osoba zmieni sposób myślenia w tym temacie. Widzisz, nie mam przekonania, że zbawię cały świat, ale chcę pomóc chociaż jednej osobie.