Wybory, a zmiana nawyków żywieniowych
Wybory, a zmiana nawyków żywieniowych. Czy zmiana nawyków jest trudna? Hmmm…to zależy jak na to popatrzysz. Wszystko jest tak naprawdę kwestią wyborów, albo „dietę” traktujesz jak coś trudnego, męczącego z wysiłkiem odhaczasz każdy dzień, albo traktujesz to jako nowy sposób na życie i pewne rzeczy robisz odruchowo; tak jak bez problemu myjesz zęby, czeszesz włosy, rano robisz makijaż, wieczorem czytasz dziecku bajkę. Do tych rzeczy nie musisz się motywować (no może do czytania bajki jak jesteś zmęczona i oczy same się zamykają:), spinać się by je wykonać, tylko chcesz to robić i tak też jest zaprogramowany twój mózg, to się nazywa NAWYK.
W codziennym życiu też możesz wypracować pewne nawyki, po prostu powtarzaj pewne czynności, aż będą łatwe, pamiętaj tylko i wyłącznie Ty decydujesz i Ty bierzesz odpowiedzialność za to co robisz..
Wrzucasz do torebki jabłko, wrzucasz do torebki batona.
W sklepie wrzucasz do koszyka dania gotowe i słodycze, w sklepie kupujesz kaszę, warzywa, mięso, owoce i z nich przygotowujesz danie.
Idziesz zna ćwiczenia, leżysz na kanapie.
Idziesz pobiegać przez godzinkę, idziesz połazić do galerii.
Nakładasz kolejne ciastko na talerz, bo ciocia Krysia nalega, grzecznie (po raz -enty) dziękujesz, jedno wystarczy.
Zamawiasz w knajpie przystawkę, zupę, drugie danie, deser i piwko; zamawiasz w knajpie drugie danie i sok porzeczkowy.
Kupujesz karnet na siłownie i z niej niego korzystasz; kupujesz karnet na siłownię i chodzisz na nią 2 razy w tygodniu (wcale nie trzeba na niej zamieszkać).
Objadasz się na święta, nie objadasz się na święta.
Jedziesz na szkolenie z myślą „coś tam się kupi”, jedziesz na szkolenie z sałatką, jabłkiem i koktajlem w torebce, bo wiesz, że nic nie kupisz na szybko oprócz batona.
Idziesz w weekend z dzieckiem na basen, jedziesz w weekend z dzieckiem na lody i gofry.
Wieczorem oglądasz TV leżąc na kanapie; wieczorem oglądasz TV i rolujesz się wałkiem lub ćwiczysz na rowerku/orbitreku.
W sklepie przy kasie spontanicznie wrzucasz do koszyka batona; w sklepie przy kasie pozostajesz z tym co masz w koszyku.
Na grillu jesz kiełbasę, 2 karkówki, pijesz 3 piwa; na grillu jesz jeden kawałek mięsa, cukinię i paprykę grillowaną, wypijasz małe piwo i pijesz wodę.
Twierdzisz, że nie masz czasu; twierdzisz ,że nie masz czasu, ale uczysz się nim dysponować.
Jedziesz w weekend w góry; siedzisz w weekend w domu.
Chodzisz spać o 23; chodzisz spać o 24.
Zapisujesz ważne rzeczy; nie zapisujesz ich i potem nie pamiętasz.
Planujesz; idziesz na spontan.
Podjadasz między posiłkami; nie podjadasz między posiłkami.
W zasadzie można wymieniać tak w nieskończoność, to, że robimy inaczej niż inni definiuje nas jako osobę, oczywiście nie wszyscy muszą robić tak samo, bo to zgodzicie się było by nudne…ale jeśli chcesz coś zmienić, to przestań robić te rzeczy, które wiemy, że do niczego nie prowadzą.
Geniusz wszechczasów, Albert Einstein powiedział kiedyś zdanie, które bardzo mi pasuje do moich pacjentów, którzy przychodzą na wizytę i od razu mówią „nie mam czasu, nie będę ćwiczyć, nie umiem sobie odmówić czekolady i nie będę tego robić, nie lubię wody i nie będę jej piła, co innego mi Pani zaproponuje (a tak na marginesie to „nic”, bo nic wody nie zastąpi, może NASA za paręnaście lat wymyśli kapsułkę nawadniającą dla kosmonautów) „SZALEŃSTWEM JEST ROBIĆ WCIĄŻ TO SAMO I OCZEKIWAĆ RÓŻNYCH REZULTATÓW”.